Mój ojciec - więzień Ostaszkowa, zamordowany w Twerze, pochowany w Miednoje

Franciszek Pawełczyk urodził się 22.07.1900r. we wsi Krzętów w pow. Radomsko. Pochodził z licznej rodziny, miał 3 braci-Antoniego, Michała i Jana i 2 siostry-Marię i Antoninę. Jego rodzice Józef i Agnieszka prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne, które nie było w stanie utrzymać tak licznej rodziny. Bracia ojca Antoni i Michał po ukończeniu nauki i uzyskaniu tytułów mistrzowskich w zawodach budowlanych opuścili dom i uzyskali prace przy budowie zakładów zbrojeniowych w Skarżysku Kamiennej. Tam tez zamieszkali i założyli rodziny. Razem z nimi wyjechała siostra Maria, która w Skarżysku wyszła za mąż. Na gospodarstwie został brat Janek, który wyuczył się krawiectwa i to był jego zawód. Antonina wyszła za mąż za rolnika z sąsiedniej wsi Sudzinek i tam pozostała na gospodarstwie.

Ojciec mój Franciszek ukończył gimnazjum w Radomsku. Jako uczeń został powołany 17.10.1919r. do Wojska Polskiego, a 03.02.1920r. wcielony do 47 p.p.-3 kompania. W stopniu kaprala brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej od 31.08 do 30.11.1920r. pod Brodami, za co otrzymał Medal Za Wojnę 1918-1920 rozkazem DOKX nr 22/35.

W styczniu 1921 r. został przeniesiony do Żandarmerii we Lwowie, a następnie w lutym 1922 r. do kompanii szkoleniowej Szkoły Podoficerskiej we Lwowie, gdzie rozkazem z dnia 25.06.1922 r. uzyskał stopień plutonowego. W październiku 1922r. został przeniesiony do rezerwy.

Po powrocie do domu i złożeniu dokumentów został przyjęty do policji i skierowany do służby na Kresy Wschodnie. W latach 1923-1926 służył w policji w Nieświeżu, gdzie poznał i poślubił Anielę z Prószyńskich. W marcu 1926 r. przeniesiono go na posterunek PP w Zaostrowieczu pow. Nieśwież, gdzie służył do marca 1928 r. W Zaostrowieczu urodził się syn Jerzy.

W marcu 1928 r. został przeniesiony na posterunek w Horodzieju, skąd w czerwcu oddelegowano go do Szkoły Policyjnej w Piaskach koło Czeladzi. Po ukończeniu szkoły wrócił do pracy w Horodzieju, gdzie służył do sierpnia 1932 r. W wyniku złożonej do Komendy Głównej PP prośby z dniem 1 września 1932 r. przeniesiono ojca bliżej stron rodzinnych, na posterunek w Białogonie w stopniu st. posterunkowego. W Białogonie w 1935 r. urodziła się córka Alicja.

Po uzyskaniu awansu na przodownika PP w czerwcu 1936 r. został przeniesiony na stanowisko Komendanta posterunku w Niewachlowie, gdzie służył do wybuchu II wojny światowej. W Niewachlowie służyli policjanci Kopacz, Gałka, Machura.

4 września 1939 r. posterunek w Niewachlowie został ewakuowany. Ojciec zgodnie z rozkazem Komendy Wojewódzkiej P.P. w Kielcach, zabrawszy tajne i poufne dokumenty wraz z rodziną podwodą, został ewakuowany na posterunek w Bielinach skąd tego samego dnia dalej do Nowej Słupi. Rano następną podwodą pojechaliśmy na punkt zborny policji w Ożarowie. Podczas całej tej drogi poznaliśmy koszmar wojny. Nad kolumnę uciekinierów nadleciało 5 samolotów niemieckich, które bombardowały i strzelały z karabinów maszynowych, pozostawiając dziesiątki zabitych i rannych, zabite konie i zniszczone tabory. Nas ocaliła sterta słomy w polu, wokół której kryliśmy się przed śmiercią.

Do Ożarowa dotarliśmy wieczorem, gdzie czekał autokar dla rodzin policjantów, natomiast funkcjonariusze zostali tworzyć oddział. 5 września 1939 r. rozstaliśmy się z ojcem. Nie zapomnę nigdy ostatnich słów ojca do mamy, by starała się dostać do jej brata Adama, który miał gospodarstwo koło Baranowicz, a do mnie powiedział „synu, musisz być teraz mężczyzną i głową rodziny”. Miałem wówczas 12 lat, a rodzina to była mama, 4-letnia siostra i 80-letnia babcia.

Autokarem zawieziono nas do osady legionistów Janina koło Horochowa w woj. wołyńskim. Tam przeżyliśmy wkroczenie wojsk radzieckich oraz szykany mieszkańców wioski, którzy w większości byli Ukraińcami, wobec Polaków. Mama, która znała język rosyjski, załatwiła przepustkę na powrót do domu. Pociągiem z Horochowa do Lwowa, a następnie do Przemyśla gdzie przekroczyliśmy już nową granicę między Związkiem Radzieckim a Niemcami, wróciliśmy przez Kraków do Kielc, a następnie 16 września 1939 r. do Niewachlowa.

Wiadomość o losie ojca uzyskaliśmy wiosna 1940 r. od mieszkańca Kostomłotów, który na czas wojny został powołany do rezerwy policji. Był on razem z ojcem internowany w Ostaszkowie. Ponieważ rezerwa policji miała mundury wojskowe został on wymieniony między Niemcami i Rosjanami i powrócił do domu. Innych wiadomości o ojcu nie mieliśmy do czasu ujawnienia informacji o rozkazie Stalina i mordzie Polskich Policjantów w Twerze.

Doczekaliśmy prawdy o śmierci ojca i w 2000 roku na otwartym w Miednoje cmentarzu mogliśmy przy tablicy z jego nazwiskiem uklęknąć i zapalić znicze.

Corocznie 17 września staram się być na symbolicznym grobie Polskich Policjantów w Katowicach, więzionych w Ostaszkowie, rozstrzelanych w Twerze, pochowanych w Miednoje. Co roku zapalam znicze przy pomniku Katyńskim na cmentarzu w Kielcach. Dzieciom i wnukom wpajam pamięć o dziadku i pradziadku.

Syn - Jerzy Pawełczyk