Wspomnienia o Ojcu Mielczarek - Świętokrzyskie Stowarzyszenie Rodzina Policyjna 1939 r. w Kielcach

Wspomnienia o Ojcu Mielczarek

Bardzo długi był okres oczekiwania na powrót mojego ojca Antoniego Mielczarka – pracownika Komisariatu Policji w Kielcach do września 1939 roku. Na początku września poszedłem ze starszym bratem na komisariat zanieść śniadanie. Tato powiedział, żebyśmy przyszli następnego dnia, to da nam pieniądze. Prawdopodobnie wiedział, że może na noc nie wrócić do domu. To było nasze ostatnie spotkanie z ojcem, bo następnego dnia zastaliśmy już pusty komisariat.

Trudno nam dokładnie określić datę - ale na pewno były to pierwsze dni września - przed zajęciem Kielc przez Niemców. Nie otrzymaliśmy żadnego listu, kartki z informacją o miejscu jego pobytu. Dorastaliśmy w bardzo trudnych warunkach. Pisałem do różnych instytucji międzynarodowych, ale przede wszystkim do Polskiego Czerwonego Krzyża, by uzyskać informacje o losie naszego ojca. Odpowiedzi były zawsze takie same: „Nie znamy miejsca pobytu i losu zaginionego”. Czas płynął, informacji brak. Krążyły różne pogłoski o wymordowaniu dużych grup Polaków na terenie Związku Radzieckiego. Przy okazji pobytu za granicą na kontrakcie w Libii skorzystałem z możliwości kilkakrotnego odwiedzenia cmentarza wojennego w Tobruku. Szukałem ksiąg cmentarnych i odczytywałem na każdym nagrobku nazwiska poległych w walkach o port i miasto Tobruk. Sektor polski został bardzo pięknie zbudowany, wymieniono tam nazwiska poległych Polaków. Każda tablica nagrobna polskiego żołnierza wyróżniała się, u góry była zakończona stożkiem. Niestety nazwiska mojego ojca nie znalazłem. Dlaczego szukałem? Dlatego, że przypuszczałem, że może mój ojciec - tak jak tysiące Polaków wyprowadzonych przez generała Andersa ze Związku Radzieckiego - był wśród tych, co podjęli walkę na różnych frontach świata. W latach 1982-85 i 1989-90 pracowałem na kontrakcie w Iraku. Tam również kontynuowałem poszukiwania, co mogę potwierdzić zdjęciami. Pracownicy firmy P.E.B.KOM „DROMEX” z Warszawy, dla której ja również pracowałem, natrafili w miejscowości Abu-Ghar w głębi pustyni na napis ułożony z kamieni. Niektórych kamieni brakowało, ale dało się go odczytać. „Szlak przemarszu II Korpusu”- głosił napis. Pracownicy „DROMEXU” uwiecznili to miejsce obeliskiem z wyżej wymienionym napisem ułożonym z kamieni. Z tego miejsca do najbliższego miasta Nasiriyi było ok. 50-60 km. Były jeszcze inne miejsca z nazwiskami Polaków – ale nazwiska mojego ojca wśród nich również nie było. Następnym etapem moich poszukiwań był cmentarz na Monte Cassino we Włoszech. Do ksiąg cmentarnych nie dotarłem, ale przejrzałem wszystkie groby bardzo dokładnie. Dopiero w 1992 roku stałem się członkiem stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939r. Rodziny Katyńskiej. Tu zdobywałem wiedzę od bardzo już doświadczonych członków. Na nazwisko mojego ojca natrafiła – o czym natychmiast mnie poinformowała – redaktor P.R. Krystyna Dziekońska w książce pod tytułem „Mord w Katyniu” J. Tucholskiego. Przeżyłem szok - okazało się, że mój ojciec był w obozie w Ostaszkowie i został zamordowany w kwietniu 1940 roku w Twerze (dawny Kalinin) i wrzucony do dołów śmierci w Miednoje, razem z ponad 6400 innymi więźniami tego obozu pracowników policji i więziennictwa straży granicznej. Pragnieniem moim było pojechać na Cmentarz Wojenny w Miednoje – stało się to we wrześniu 2007r. To było niesamowite przeżycie- łzy, płacz i myśli – dlaczego tu, na tej ziemi, doszło do takiego okrucieństwa? Może Pan Bóg i zdrowie pozwoli pojechać tam jeszcze raz. Chwała wszystkim tym, którzy ujawnili tę i inne zbrodnie, oraz wszystkim którzy doprowadzili do budowy tych cmentarzy i naznaczenia tak drogich dla nas miejsc. Tak zakończyłem moje wieloletnie poszukiwania.

Tadeusz Mielczarek, syn