Wspomnienie z Miednoje - Świętokrzyskie Stowarzyszenie Rodzina Policyjna 1939 r. w Kielcach

Wspomnienie z Miednoje

O spełnieniu mojego największego marzenia - poznaniu miejsc kaźni ponad 6000 Polskich Policjantów, chcę opowiedzieć tym, którzy do tej pory takich marzeń nie spełnili, a na pewno czynią starania o wyjazd.

Prawie 67 lat czekałem żeby zobaczyć na własne oczy miejsce kaźni i cmentarz Polskich Policjantów, zamordowanych przez NKWD i dawne władze komunistyczne ZSRR. Stało się to 2 września 2007r. Zostałem zakwalifikowany z 33-osobową grupą członków „Rodziny Policyjnej 1939 Roku” na taki wyjazd do Miednoje. Wdzięczny jestem organizatorom - Zarządowi Głównemu „Rodziny Policyjnej 1939 Roku”, Komendzie Głównej Policji i rządowi Rzeczpospolitej - za pamięć o potomkach, których ojcowie tam zostali na zawsze.

Dojeżdżając autobusem z Moskwy do Miednoje, poczułem duże zdenerwowanie, drżenie rąk i skłonności do płaczu. Program był znany, cała uroczystość miała się rozpocząć od złożenia wieńców na cmentarzu pomordowanych przez reżim komunistyczny Rosjan, który jest usytuowany obok Cmentarza Wojennego Polskiej Policji. Wyłamałem się z zaleceń i nie poszedłem na cmentarz Rosjan, tylko pobiegłem szukać wśród ponad 6 000 tablic nagrobnych nazwiska mojego ojca Antoniego Mielczarka, pracownika kieleckiej policji do września 1939 roku. Nie miałem trudności z odnalezieniem właściwej, bowiem tablice z nazwiskami ułożone są alfabetycznie. Niemal wykrzyknąłem: „Jest!”. Najpierw wygłaskałem tablicę, każdą jej literkę, położyłem biało-czerwone różyczki - wprawdzie sztuczne, ale zabrane z domu; chciałem, żeby mój dom uczestniczył w tym spotkaniu. Postawiłem biało-czerwoną chorągiewkę i z trudem, drżącymi rękami zapaliłem znicze. Wpatrując się w nagrobną, żeliwną płytę z nazwiskiem mojego ojca, trochę rdzawą... jakby była zabarwiona jego krwią. Zacząłem po kolei odtwarzać drogę jaką przeszedł mój Tata i tysiące jego kolegów na początku tej strasznej II wojny światowej. A więc niewola, obóz w Ostaszkowie - to początek kaźnie na tej nieludzkiej ziemi, w warunkach urągających ludzkiej godności. Zobaczyłem budynek NKWD w Twerze, gdzie z obozów przewożono jeńców i tu w bestialski sposób, strzałem w tył głowy, byli mordowani. Wprost nie do wiary, że w ciągu tak krótkiego czasu tyle tysięcy istnień ludzkich straciło życie. Po egzekucji, jeńców zbroczonych krwią, niektórych na pewno jeszcze żywych, wrzucano na samochody i przewożono do Miednoje, leśnej głuszy oddalonej od najbliższych miejscowości i zabudowań o około 25 km. Było to miejsce wybrane celowo, żeby ta okrutna zbrodnia nigdy się nie wydała. Boże, co ci ludzie tam przeżyli to tylko Ty to wiesz! A może żyjących jeszcze wrzucali do dołów i zasypywali ziemią? Dobrze, że Niemcy ujawnili zbrodnię na polskich oficerach w Katyniu bo ani te, ani inne miejsca nie zostałyby odkryte.

Tak rozkazem w kwietniu 1940 roku podpisanym przez Stalina, Mołotowa, Berię Nr 051/1, pozycja nr 71 na liście stu, został w bestialski sposób zamordowany przez barbarzyńców komunistycznych NKWD, mój ojciec, Antoni Mielczarek, zostawiając 3 nieletnich synów: Tadeusza, Zbigniewa i Zygfryda.

Msza na Cmentarzu Wojennym w Miednoje była bardzo uroczysta. Uświetnili ją motocykliści rajdowi, którzy przyjechali z Polski. Od bramy do ołtarza, ustawionego przy Pomniku Głównym, utworzyli oni piękny szpaler z pochodniami, które paliły się w czasie trwania całej mszy świętej, dając pokaz wielkiego patriotyzmu i pamięci o tych, co tam zginęli - i przez to pozostali na zawsze. Widziałem, jak potem zapalali znicze na grobach. To było coś pięknego. Wspomnieć należy jeszcze, że główny pomnik – ołtarz - pokryty jest nazwiskami wszystkich tam zamordowanych policjantów, żołnierzy służby granicznej i więziennej. Cały czas mojego pobytu na uroczystościach wypełniony był wielkim bólem i żalem, wyciskającym łzy - czy człowiek chciał, czy nie. Zamontowany w centralnej części cmentarza podziemny dzwon, którego głos wymuszał w każdym z uczestników uczucie zadumy, refleksji i żalu, ale i łzy, zwłaszcza kiedy mieliśmy opuszczać to miejsce przed powrotem do Polski. Odniosłem wrażenie, że ten głos dzwonu to głos naszych ojców, którzy nas żegnają i proszą o przyjazd w to miejsce jeszcze nie raz.

Swój pobyt i swoje przeżycia chciałem pokrótce utrwalić, pisząc dwa wiersze, pt „Spełnienie” i „Zawsze pamiętać”.

Uzupełnieniem poznanych dotąd informacji i osobistych przeżyć z uroczystości w Miednoje było obejrzenie 21 września 2007 r. filmu pod tytułem „KATYŃ” Andrzeja Wajdy. Tak zginął mój ojciec i tysiące niewinnych ludzi.

T. Mielczarek, syn